
- Plantatorzy zwiększają liczbę tuneli, ale nie dlatego, że w ten sposób zarobią dużo więcej, ale dlatego, że żeby utrzymać opłacalność przy tak dużym wzroście kosztów produkcji, trzeba zwiększyć masę sprzedawanego towaru - mówi Karol Urbańczyk plantator papryki z miejscowości Jabłonna, w powiecie białobrzeskim.
Wiceprezes Zrzeszenia Producentów Papryki Paweł Myziak mówił w listopadzie ubiegłego roku, że ceny papryki dla producenta wzrosły mniej więcej proporcjonalnie do wzrostu kosztów. Czy zgadza się Pan z tą opinią? Jak Pan ocenia ubiegły sezon?
Tak, moim zdaniem biorąc pod uwagę ceny nawozów, energii itd. ceny papryki były zadowalające dla producentów. Gdyby ta cena była taka, w jakiej rok po roku sprzedawaliśmy przez ostatnie 15 - 20 lat, czyli w granicach 2,50 zł, to produkcja papryki spadłaby o minimum 50%, bo po prostu nie byłoby z czego jej utrzymać.
Zazwyczaj zaczynaliśmy sezon sprzedaży z ceną 7-8 zł a potem cena sukcesywnie spadała, a w tym roku zatrzymała się na pułapie 4 zł. Każdy myślał, że spadnie do 3 zł., a przy tej cenie nie ma żadnej opłacalności.
Jak Pan sądzi, z czego wynikła ta lepsza cena w ubiegłym sezonie?
Szczerze mówiąc - nie wiem. Może to efekt wyższych cen papryki za granicą? U nich też przecież wzrosły koszty produkcji. Jakiś efekt na pewno dały też protesty producentów papryki, w których i ja uczestniczyłem, przeciwko zaniżaniu cen i importowi papryki z Holandii czy Hiszpanii w szczycie sezonu - przecież w tym okresie mamy wystarczającą produkcję, by zaspokoić polski rynek.
Niestety my, producenci papryki, nigdy nie wiemy, za jaką cenę będziemy sprzedawać nasz towar, nie mamy żadnych umów i nie mamy wpływu na cenę.
Mimo tej niepewności powierzchnia plantacji papryki zwiększa się rok do roku - to znaczy, że jest to, mimo wszystko, produkcja opłacalna…
To prawda, plantatorzy zwiększają liczbę tuneli, ale nie dlatego, że w ten sposób zarobią dużo więcej, ale dlatego, że żeby utrzymać opłacalność przy tak dużym wzroście kosztów produkcji, trzeba zwiększyć masę sprzedawanego towaru.
Ja wraz z rodzicami prowadzę średniej wielkości gospodarstwo, które z roku na rok jest powiększane. Natomiast gdyby ktoś chciał zacząć „produkcję od zera” i założył na początek 10/20 tuneli i chciał się tylko z tego utrzymać, byłoby to raczej niemożliwe przy obecnych cenach produkcji.
Im więcej tuneli tym więcej pracowników trzeba do pracy. Miał Pan z tym problem? Obawia się Pan, czy uda się zebrać zespół ludzi w tym roku?
Co roku jest taka obawa, czy ludzie będą czy nie. Ubiegły rok pokazał, że ludzi brakowało, choć nam się udało i zebraliśmy brygadę. Jaki będzie ten sezon, naprawdę ciężko powiedzieć. Nie mamy stałych pracowników, ale do rozpoczęcia sezonu jeszcze trochę czasu mamy więc mamy nadzieję, że nic złego się nie zdarzy i ludzie przyjadą do pracy - w końcu im też potrzebne są pieniądze. Jeśli nie będą mogli przyjechać, to wtedy będzie naprawdę duży problem.
Rozumiem, że są to Ukraińcy i obawia się Pan tego, co może się jeszcze wydarzyć na Ukrainie?
Tak, to Ukraińcy. Niestety Polacy nie chcą pracować w gospodarstwach.
Węgiel, prąd, gaz są drogie i nie zapowiada się, by ceny wróciły do poziomu z roku 2020. Są opinie, że produkcja w szklarniach i tunelach jest zagrożona, że może być ograniczana, a nawet, że będą bankructwa. Jakie jest pańskie zdanie o tym?
Ceny paliw grzewczych są wysokie, ale wielu producentów, tak jak my, ma zapas paliw z ubiegłego roku. Myślę, że wystartujemy jak w ubiegłym roku, tydzień później i to nam pozwoli zaoszczędzić kilka ton opału. Oczywiście wszystko zależy od pogody, bo jeśli będzie zimno to opału pójdzie więcej, ale mamy nadzieję, że pogoda będzie podobna jak w zeszłym roku.
Przypuszczam, że tak zrobi wielu producentów. Nie sądzę, by ludzie tak po prostu rezygnowali z produkcji, bo z czego będą żyć?
Kiedy zaczęliście produkcję w zeszłym roku?
Z reguły zaczynamy prace pod koniec marca, bo na ten termin mamy zamówione rozsady papryki. Przepikowywanie robimy sami, żeby zaoszczędzić na kosztach pracowników, dopiero kiedy przesadzamy rośliny pod osłony potrzebujemy 3 - 4 pracowników.
Są opinie, że w czasach tak wysokich cen opału powinno się produkować warzywa tylko latem - mniejsza produkcja, ale i mniejsze koszty. Co Pan sądzi o tym?
Może to byłoby i dobre, ale musiałaby być zakontraktowana cena towaru, bo na razie każdy stara się ruszyć z produkcją jak najwcześniej, bo wtedy cena jest najwyższa, a w szczycie sezonu towaru jest wysyp. Musiałby ktoś dać gwarancję, że wszyscy sprzedamy towar w przyzwoitej cenie.
Koszty zatrudnienia były wysokie w ubiegłym roku - myśli Pan, że w tym roku będą wyższe?
W ubiegłym roku koszty utrzymania pracownika były wysokie – w tym roku będą jeszcze wyższe. To w sumie oczywiste, bo wszystko drożeje – pracownicy mieszkają u nas na gospodarstwie, korzystają z prądu, gazu. Kosztem jest też ubezpieczenie pracownika.
Na tę chwilę ciężko powiedzieć, czy te koszty będą zbyt wysokie, czy nie - to przecież zależy od ceny papryki, której nie jesteśmy w stanie przewidzieć.
Natomiast gdy zakończymy sezon i podliczymy wszystko, i okaże się, że jesteśmy “na minusie”, to zrezygnujemy z części tuneli, może nawet połowy, żebyśmy byli w stanie “ogarnąć to” sami - bo przecież nie ma sensu produkować tylko po to, żeby płacić pracownikom.
Czego można się spodziewać w tym roku? Z jakimi obawami i nadziejami wchodzi Pan w nowy sezon produkcyjny?
Z takimi samymi jak co roku: czy się urodzi, czy uda się wszystko sprzedać, czy nie będzie przestojów w sprzedaży w szczycie sezonu, gdy nie ma komu sprzedać i papryka traci na jakości; czy uda się zebrać ludzi do pracy, no i przede wszystkim - jaka będzie cena.
Jaka powinna być, żeby była satysfakcjonująca dla plantatorów?
Myślę, że średnia cena na poziomie 4 zł w szczycie sezonu byłaby dobrą ceną.
Dziękuję za rozmowę
Nie przegap najważniejszych wiadomości
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
CHF
4,75 -0,26%
GBP
5,34 -0,10%
USD
4,35 -0,51%
ON
6,81 -20 gr
LPG
3,12 -4 gr