
W czasach galopującej inflacji i rosnących kosztów wielu osobom niełatwo jest prowadzić biznes. Problemy miał m.in. sadownik z Grójca, który swoje jabłka sprzedaje na Pomorzu. Pomocną dłoń podali mu właściciele jednej z restauracji - podaje TVN 24.
- Znamy ten ból, kiedy cały dobytek życia można stracić przez niezależną od nas sytuację, dlatego bardzo chcieliśmy pomóc panu Janowi - mówi restaurator. W weekend udało się sprzedać ponad 10 ton jabłek.
Pan Jan, sadownik z Grójca, od lat sprzedaje jabłka na targowisku w Gdańsku. Po wzroście cen produkcji i przechowywania owoców działalność staje się coraz mniej opłacalna.
Kupując towary na targowisku, przedsiębiorca Kacper Bartnicki poznał pana Jana, a po usłyszeniu jego historii i obaw o nadchodzącą zimę i rosnące koszty cen energii elektrycznej zaproponował, że jabłka sadownika będzie sprzedawał w swojej restauracji. W ten sposób u restauratora można zamówić i odebrać owoce. Jak podkreśla Bartnicki, odzew jest ogromny, a jego telefon nie przestaje dzwonić.
Zorganizowana akcja przerosła najśmielsze oczekiwania sadownika, a problem z opłaceniem rachunków z pewnością został już zażegnany.
- Ciężko zliczyć, ale przez weekend sprzedaliśmy około 700 skrzynek (każda po 15 kilogramów), czyli około 10 i pół tony jabłek. Sprzedaż detaliczna, jak i hurtowa ruszyła, a pan Jan nie nadąża z nakładaniem jabłek do skrzynek, bo jest tyle zamówień - mówi organizator akcji.
Więcej w TVN24.
CHF
4,75 0,93%
GBP
5,28 0,37%
USD
4,38 2,11%
ON
7,66 1 gr
LPG
3,22 2 gr