×

Subskrybuj newsletter
sadyogrody.pl

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Podaj poprawny adres e-mail
  • Musisz zaznaczyć to pole

Sadownicy na Zachodzie karczują sady. Co w miejsce Gali?

Autor: Albert Katana 07 stycznia 2023 12:37

Sadownicy na Zachodzie karczują sady. Co w miejsce Gali? Gala przestanie być jabłkiem poszukiwanym i kupowanym za dobrą cenę. Co w zamian?/ fot. sadyogrody

Gala przestanie być jabłkiem poszukiwanym i kupowanym za dobrą cenę na Zachodzie. Golden może pozostanie na dotychczasowym poziomie, ale Red Jonaprince zaczyna na Zachodzie być jabłkiem takim, jak u nas Gloster - mówi serwisowi sadyogrody.pl Cezary Rokicki, właściciel gospodarstwa Sad Rokicki w Białej Rawskiej.

Większość sadowników uważa, że sytuacja jest tragiczna, mnożą się oferty sprzedaży całych gospodarstw, których nikt nie chce kupić; coraz głośniejsze są głosy, że najlepszym rozwiązaniem byłoby karczowanie sadów - koniecznie za dopłatą ze środków unijnych.

Dofinansowanie do karczowania sadów

Co Pan sądzi o tym wszystkim - jest tragicznie, czy to tylko dramatyzowanie tych, którzy nie potrafią dobrze wyprodukować i dobrze sprzedać?

Ta zła sytuacja pogłębia się od kilku lat. Pamiętam słowa ś.p. profesora Makosza, który mówił: trzeba zlikwidować dopłaty do nasadzeń. Trudno policzyć, ile będziemy mieli owoców jeśli nasadzimy przykładowo 5 mln. drzewek dwulatków i za dwa lata mamy z każdego 10-15 kg. jabłek.? Dofinansowania do nasadzeń to jest największa głupota, jaka mogła dotknąć polskie sadownictwo. Do dzisiaj to trwa - jeśli chcemy otrzymać jakieś dofinansowanie, to podstawą jest usunięcie części sadu i zwiększenie produkcji - czyli np. wykarczowanie 2 tys. drzew i zasadzenie 3 tysięcy.

Rozmawiałem z Janem Ardanowskim w czasach, gdy był jeszcze ministrem - zaprosił mnie by dowiedzieć się, jak pomóc polskiemu sadownictwu. Powiedziałem mu to, co mówił prof. Makosz - skasować dofinansowania do nasadzeń. Co usłyszałem? Nie da się. To jest przepis unijny.

Moim zdaniem Unia ustaliła, że Polska ma produkować jabłka przemysłowe, a deserowe ma produkować Zachód - dlatego zachęcili nas i wręcz przymusili do tak ogromnych nasadzeń, dających tak duży plon, że nie sposób go sprzedać na rynku deserowym.

Jabłonie - jakie tendencje odmianowe na Zachodzie?

Niewątpliwie w polskich sadach jest wiele odmian których cena jest śmiesznie niska, ale też rynek powoli nasyca się odmianami do tej pory opłacalnymi, jak Gala czy Red Jonaprince. Które odmiany uważa Pan za opłacalne i perspektywiczne, co powinno się sadzić w następnych latach?

Z tego, co widzę, Gala przestanie być jabłkiem poszukiwanym i kupowanym za dobrą cenę na Zachodzie. Golden może pozostanie na dotychczasowym poziomie, ale Red Jonaprince zaczyna na Zachodzie być jabłkiem takim, jak u nas Gloster. Z moich rozmów z różnymi ludźmi wiem, że sadownicy na Zachodzie powoli karczują sady i przestawiają się z powrotem na jabłko dwukolorowe, tym razem jednak będzie to jabłko klubowe.
Uważam zresztą, że w Polsce Gala również zniknie z sadów. To bardzo trudne w uprawie drzewo, naprawdę trzeba umieć o nią dbać, tak dotykają ją choroby kory i drewna, przymrozki. A wielu ludzi nasadziło ją na glebach albo piaszczystych, albo podmokłych, gdzie Gali w ogóle nie powinno być.

Zwrócił Pan uwagę na dwa problemy polskiego sadownictwa - nadmierne nasadzenia i lokalizację sadów na niewłaściwych glebach. Ale dofinansowania nie są przymusowe, sadzenie drzew owocowych również nie jest przymusowe…

Nad tym nie było żadnej kontroli - przysłowiowy Kowalski skuszony dofinansowaniami wyrwał las rosnący na klasie VI, posadził tam sad, a później był płacz i żądania pomocy bo susza. Albo posadził drzewa na łące, przyszedł mokry rok i znów płacz, bo drzewka wygniły. Sady w latach 80 tych były inne - inne były drzewa, inaczej prowadzone, w innych rozstawach; te drzewa chronione czy nie, jakoś plonowały. Ale dziś sady wymagają właściwej gleby, właściwego prowadzenia, właściwej ochrony. To wszystko wymaga inwestycji i wiedzy.

Co do dofinansowań - wiadomo, że nikt nie zmuszał. Ale gdy sobie policzył tenże Kowalski, że jabłka kosztują więcej niż zboże, do drzewek są dofinansowania i dostanie je praktycznie za darmo, owoce sprzeda prosto z drzewa albo do grupy, to wychodził mu świetny biznes. I dlatego w Polsce nie mamy sadów typowo deserowych i typowo przemysłowych - wszyscy inwestują do sierpnia w jabłko deserowe, a dopiero później, gdy okazuje się, że nie mają kupca, wysypują jabłko deserowe na przemysł. I znów lament, że koszty produkcji są znacznie wyższe niż kwoty, które można uzyskać za wyprodukowane owoce; nie ma opcji, żeby koszty się zwróciły, gdy inwestuje się tak, jakby miało się sprzedać jabłko deserowe, a sprzedaje się je w cenie przemysłu.
A gdyby tak zawczasu pomyśleć, że nie wszystkie odmiany będą miały popyt za dobrą cenę, i zawczasu wydzielić część sadu pod prawidłową, intensywną ochronę, a resztę chronić tylko na tyle, by były w niej owoce na przemysł?

To sytuacja, która trwa od czasu wprowadzenia przez Rosję embarga, i nic się nie zmienia - wciąż Polacy produkują więcej jabłek niż są w stanie sprzedać, i wciąż najważniejszą dyskusją każdego sezonu jest dyskusja na temat cen przemysłu. Zmieni się to kiedyś?

Moim zdaniem to potrwa jeszcze jakieś 2 - 3 lata. Dlaczego? Już dziś widać, także w mojej okolicy, ale też w powiecie grójeckim sady, po 5 - 7 hektarów, w których od co najmniej roku nikt nic nie robił. Niemożliwe jest, by współczesny sad intensywny bez cięcia, nawożenia, ochrony, przetrwał. Mączniak zje liście i zawiązki, później przyjdzie parch, drzewa nie cięte zdziczeją.

Te sady bardzo szybko znikną z rynku - nawet nie będzie potrzeba karczowania. Red Chief, Gala, Szampion, te odmiany nie tolerują zaniedbań. Drzewka sadzone na M9 wykończą się z powodu braku wody.

Współpracuję z prof. Waldemarem Trederem z Pracowni Nawadniania Instytutu Ogrodnictwa, robimy razem wiele badań. Mam w sadzie czujniki pomiarowe, które w tym roku ciągle pokazywały mi że jest za mało wody. Nawadniałem, ale mam też doświadczalny rząd w każdej kwaterze, którego nie nawadniam, i wyszło mi, że różnica plonowania pomiędzy drzewami nawadnianymi i nienawadnianymi to jest ok. 20 ton/ha. W tym roku usunąłem 1,5 ha sadu - wie pan, jak strasznie było sucho poniżej 25 centymetrów? Mam swój 200 konny ciągnik, mam głębosz, i nie mogłem zagłęboszować tym ciągnikiem na metr głębokości za jednym razem, musiałem przejechać 2 razy - tak jest sucho.
A tymczasem nawadnianie w tym roku kosztuje dużo więcej niż w ubiegłym - ludzie dostawali po kilka tysięcy złotych rachunku za prąd po miesiącu nawadniania…

Dziękuję za rozmowę!

Podobał się artykuł? Podziel się!

Nie przegap najważniejszych wiadomości

Sady Ogrody - Google News Obserwuj nas w Google News

WIĘCEJ NA TEMAT

OWOCE

BĄDŹ NA BIEŻĄCO

POLECAMY CZASOPISMA

WYSZUKIWARKI