W związku z dużym zainteresowaniem gruszami często pojawiają się pytania o zagadnienia które pomogą uniknąć ewentualnych komplikacji w trakcie uprawy tego gatunku.

Chcesz rozwinąć swoje gospodarstwo? Sprawdź jak to zrobić!

Analiza gleby 

- Grusze mają wysokie wymagania co do gleby, jej żyzności i zasobności w składniki pokarmowe. Standardem stało się użyźnianie gleby pod nowe sady gruszowe. Można powiedzieć, że sadownicy mają świadomość, że grusze trzeba sadzić na żyznych glebach i zasobnych w podstawowe składniki pokarmowe, ale i próchnicę. Z tego tytułu powstaje trochę problemów ponieważ sadownicy którzy decydują się na założenie sadu gruszowego na nieco lżejszych glebach chcąc użyźnić glebę i wzbogacić ją w próchnicę i składniki pokarmowe aplikują przed posadzeniem sadu różne nawozy organiczne – obornik albo podłoże popieczarkowe. Trzeba to jednak robić z głową, rozsądnie, na podstawie analiz gleby i tego co się w niej znajduje. To jest dobry pierwszy krok jednak powinien być poprzedzony analizą. Zanim zamówimy podłoże popieczarkowe bądź obornik, powinniśmy wcześniej wykonać analizę i na jej podstawie dobrać odpowiednie proporcje i dawki - tłumaczył Binkiewicza. 

Warto postawić na uprawę grusz?

Często producenci wysiewają podłoże popieczarkowe albo obornik w pasy w których mają być sadzone rzędy drzew. - Jeśli jest to płytko wymieszane z glebą to dobrze ale zdarzają się sytuacje gdzie wyorywane są bruzdy i w te bruzdy wsypywane jest podłoże popieczarkowe. Po posadzeniu drzewek podawana jest kolejna dawka nawozów organicznych. Niestety w konsekwencji mamy do czynienia z przenawożeniem i zasoleniem gleby. W bardzo krótkim okresie czasu nie da się uzupełnić i wzbogacić gleby w próchnicę, materię organiczną i niezbędne składniki pokarmowe - dodał ekspert. 

Doradca przyznał, że dobrze jest myśleć o nawożeniu wcześniej, jednak rozsądnie byłoby na pewien okres – na dwa, trzy sezony – rozłożyć intensywne nawożenie nawozami organicznymi.

Robert Binkiewicz przedstawił analizę gleby w dwuletnim sadzie, w którym był problem ponieważ drzewa miały bardzo słaby wzrost i wyraźnie odczuwały zasolenie. W danym sadzie był bardzo wysoki poziom siarki. Makroelementy takie jak fosfor, potas, magnez i wapń były na odpowiednim poziomie natomiast pozostałe parametry wpłynęły niekorzystnie na wzrost i plonowanie tych drzew.

- Z drugiej strony często zakładane są sady na glebach lekkich, słabych, ubogich w podstawowe składniki pokarmowe ale również w próchnice. Niestety w takich przypadkach okazuje się, że te sady kuleją i plony nie są zadowalające. Gruszki nie wyrastają, szybko żółkną, nie mają wymaganej jędrności. Dlatego warto wykonać analizę gleby przed posadzeniem sad gruszowego, oraz w kolejnych dwóch, trzech latach po posadzeniu żeby śledzić przebieg rozkładu materii organicznej i dostępność ważnych składników pokarmowych. To podstawa i punkt wyjścia, żeby radzić sobie z tym niełatwym gatunkiem - przyznał. 

Materiał szkółkarski 

Kolejną ważną sprawą jest materiał szkółkarski. - Trzeba wcześniej zaplanować w jakim systemie chcemy prowadzić sad i w zależności od tego jaki materiał szkółkarski zdobędziemy trzeba dostosować system sadzenia i prowadzenia sadu. Jeśli są to średniej jakości drzewka z dwoma pędami to trzeba liczyć się z tym, że trzeba będzie je prowadzić w systemie wieloprzewodnikowym bez stołu. Jeżeli drzewka są wyrośnięte, mają wiele pędów ze szkółki, kilka silnych – dwa lub trzy – to można prowadzić ten sad gruszowy tradycyjnie na dwa przewodniki, ze stołem który szczególnie na żyznych glebach może być przydatny do tego, żeby trzymać w ryzach drzewa aby zbyt silnie nie rosły - mówił Robert Binkiewicz. 

Jak osiągnąć sukces w uprawie grusz?

Każdy producent chciałby uzyskać optymalne plony, duże, wyrośnięte, zielone, twarde gruszki. Jest to do osiągnięcia jednak musi być spełnionych wiele czynników. Przede wszystkim brak chorób bateryjnych, brak miodówki, optymalne nawadnianie i nawożenie oraz przerzedzanie. Jest to kilka bardzo ważnych i skomplikowanych elementów  szczególnie dla poczatkujących.

Cięcie zimowe grusz

Punktem wyjścia do corocznego regularnego owocowania na optymalnym poziomie jest regulacja owocowania. Optymalna ilość owoców o wyrównanej średnicy takich gruszek za które będziemy otrzymywali najwyższe stawki.

- Wciąż jesteśmy w trakcie cięcia zimowego i obserwujemy zapąkowanie, wigor drzew, wzrost co jest bardzo ważne. Sprawdzamy czy ten wzrost nie jest za słaby, czy nie zbyt silny. To wszystko jest bardzo ważne i trzeba balansować jeśli chodzi o wzrost i ilość pędów wegetatywnych ale również pąków liściowych tak żebyśmy mieli potencjał do plonowania na kolejny sezon. Dlatego tak ważne jest, żeby zabieg cięcia zimowego przeprowadzały osoby doświadczone, które wiedza jak przeprowadzić je poprawnie. Można stwierdzić, że to cięcie jest decydującym zabiegiem jeśli chodzi o kolejne lata owocowania sadów gruszowych - tłumaczył. 

Cięcie, odpowiednie regulowanie i formowanie drzew to początek regulowania owocowania. - Ważne jest zachowanie równowagi pomiędzy wzrostem wegetatywnym i generatywnym. Musi być pewna ilość pąków kwiatowych i pewna ilość pąków liściowych tak, żeby następowała rotacja. Standarem stał się również zabieg giberelinowy w okresie kwitnienia. Tak naprawdę większość sadów kwalifikuje się do tego zabiegu stymulującego do zawiązania owoców. Wyjątkiem są sady bardzo obficie obłożone pąkami kwiatowymi, gdzie widać, że kwitnienie i zawiązanie będzie na bardzo dobrym poziomie. W latach kiedy nie ma przymrozków i jest dobra pogoda podczas kwitnienia można odstąpić od tego zabiegu - mówił doradca Agrosimexu. 

Często pojawiają się pytania, czy są wskazane zabiegi giberylinowe po kwitnieniu. - Jeżeli mamy dość dobre zawiązanie a obawiamy się o wielkość owoców i kształt to warto ten drugi zabieg wykonać tuż po kwitnieniu. Jeżeli mamy umiarkowane zawiązanie, umiarkowany plon to wystarczy jeden zabieg w okresie kwitnienia - dodał. 

Robert Binkiewicza zachęcał do analizy sytuacji w sadzie i stopnia zawiązania tuż po kwitnieniu ponieważ w większości młode sady na podkładkach karłowych w systemie wieloprzewodnikowym zawiązują obficie, mają umiarkowany wzrost a czasami zbyt słaby wigor. W takiej sytuacji może się okazać, że będzie problem z nadmiarem owoców i wielkością.

- Dlatego najlepiej podjąć decyzję jak najwcześniej – po opadzie czerwcowym zawiązków – i zdecydować się na zabieg przerzedzającym benzyloadeniną. Im wcześniej wykonamy ten zabieg tym lepiej. Oprócz tego zabiegu często są wskazania do korekty ręcznej. Dzięki temu będziemy mieli szansę na duże, wyrośnięte gruszki. Producenci gruszek zwłaszcza Konferencji doskonale wiedzą, że jeśli mamy po jednej gruszce z kwiatostanu to jest duże prawdopodobieństwo, że będą to duże owoce które pozwolą na osiągnięcie dobrych wyników finansowych - mówił Robert Binkiewicz. 

Ponadto zachęcał do jak najwcześniejszego przerzedzania i selekcji zawiązków. Jeżeli ktoś się nie zdecyduje na przeprowadzenie zabiegu chemicznego to trzeba wykonać go ręcznie. Późniejsze przerzedzanie ręczne latem nie daje już taki efektów jak to wczesne po kwitnieniu.

Największe zagrożenia w sadach gruszowych

Nie ma aż tak wiele zagrożeń w sadach gruszowych jak na przykład w jabłoniach ale są bardzo ważne i kłopotliwe. W regionach gdzie uprawa grusz jest dość intensywna to zarówno z miodówką gruszową i z chorobami bakteryjnymi naprawdę wielu sadowników sobie nie radzi. Nie ulega wątpliwości, że porażenie wczesnowiosenne przez choroby bakteryjne ale również duża presja miodówki bezpośrednio wpływa na redukcję pąkowania, plonowania w bieżącym sezonie ale także na potencjał plonotwórczy w kolejnych sezonach.

Mamy dwie bakterie, które bezpośrednio zagrażają sadom gruszowym. - Jest to zaraza ogniowa czyli bakteria Erwinia oraz rak bakteryjny powodowany przez bakterię Pseudomonas. Często sadownicy pytają po infekcji, kiedy są objawy co zrobić. Zachęcam do tego, żeby przeanalizować sytuację jak kształtowała się w poprzednim sezonie i przygotować się do intensywnego i skutecznego programu zapobiegawczego od samej wiosny - tłumaczył doradca. 

Od fazy białego pąka należy rozpocząć ochronę zapobiegawczą. W tym okresie jest zagrożenie ze strony bakterii Pseudomonas, a im później i cieplej to tworzą się warunki sprzyjające dla Erwinii. Jednak program ochrony jest taki sam dla tych dwóch baterii.

Początek ochrony rozpoczyna się wraz z faza białego pąka ale presja bakterii wycisza się dopiero dwa, trzy do czterech tygodni po kwitnieniu. - Dlatego konieczna jest intensywna ochrona przez trzy do czterech tygodni w tych fazach. Każdy z preparatów polecanych do ochrony przed tymi bakteriami działa zapobiegawczo. Nie mamy rozwiązania, które po infekcji pozwoliłoby skutecznie zatrzymać negatywne skutki infekcji. Tylko szczelny, profilaktyczny program daje dobre rezultaty. Po zbiorach należy wykonać dwa zabiegi preparatem miedziowym - przyznał ekspert. 

Miodówka gruszowa 

Dużym problemem jest również miodówka gruszowa. - Bardzo ważny jest początek sezonu czyli moment przed pękaniem pąków do kwitnienia kiedy trzeba wykonać dużą ilość zabiegów zapobiegawczych. Ochronę zaczynamy bardzo wcześniej, żeby nie dopuścić do sytuacji kiedy na pąkach będą złoża jaj. To bardzo niebezpieczna sytuacja bo możemy wejść w kwitnienie z młodymi larwami, które będą zagrażały i stwarzały prawdopodobieństwo dużej populacji miodówki tuż po kwitnieniu. Należy zastosować intensywny program zapobiegawczy do kwitnienia. Nie zapominajmy również o faunie pożytecznej bo bez niej nie poradzimy sobie w przypadku zastosowania tylko preparatów chemicznych. Szczególnie w drugiej połowie lata musimy bardzo uważać na preparaty syntetyczne i preparaty które mogą zagrażać i eliminować faunę pożyteczną naszych sadów gruszowych. Populacja fauny pożytecznej regularnie się zwiększa dzięki czemu dużo łatwiej jest poradzić sobie z miodówką w drugiej połowie lata - skomentował Binkiewicza. 

Trzeba również pamiętać o zabiegach pozbiorczych. W tym momencie warto wyczyścić i zwalczyć te larwy, które są jeszcze obecne w sadzie po zbiorach.

- Zabiegów w całym sezonie do wykonania jest dość dużo. Sadownicy przyznają, że zwykle trzeba ich wykonać około 20, a nawet więcej - podsumował Robert Binkiewicz z firmy Agrosimex.