Zakończył się zbiór wiśni do przetwórstwa. Jaki był dla Pana ten sezon pod względem kwitnienia, owocowania, plonów i cen?
Ten sezon był dla nas bardzo trudny. Przymrozki nawiedzały nas 7-krotnie (ostatnie 2 czerwca), dwukrotnie mieliśmy gradobicie, mieliśmy też suszę która trwała od kwitnienia przez 7 tygodni. To wszystko spowodowało, że plonowanie było bardzo ograniczone a owoce nadawały się wyłącznie na tłoczenie - średnio z ha w tym roku mieliśmy 7-8 ton, jest to bardzo niski plon. Owoce do mrożenia praktycznie wyglądały przez cały sezon jakby były zamrożone. Nie pamiętam takiej sytuacji żeby przez cały sezon się nie zmieniały. Ceny proponowane w tym roku były dosyć stabilne, ale na początku sezonu zaproponowane ceny przez pośredników na poziomie 1,2 zł za owoce kierowane do tłoczenia były zdecydowanie za niskie. Dziwna również sytuacja wydarzyła się na koniec sezonu, gdy ceny z dnia na dzień spadły mimo niskich plonów w tym roku oraz ograniczonych dostaw. Reasumując sezon dla nas nie był zbyt udany.
Ceny wiśni 2023
Często mówi się o tym, jaka powinna być cena minimalna, czyli taka, która pokryłaby koszty produkcji. Czy to nie jest “wywieszenie białej flagi” przez sadowników?
Tak, często się mówi o cenie minimalnej ale czy cokolwiek z tego wynika? Jeśli mówimy o cenie poniżej której nie powinny być kupowane owoce przez przetwórców, to ja się z tym zgadzam. Diabeł tkwi w szczegółach. O białej fladze moglibyśmy mówić gdybyśmy prowadzili wojnę z przetwórcami i gdyby to oni zaproponowali sadownikowi ceny minimalne, ale jednak gwarantujące pokrycie kosztów produkcji. W moim przekonaniu to przetwórcy nie chcą się zgodzić na cenę minimalną, bo okazałoby się, że są to ceny znacznie wyższe niż średnie proponowane przez lata. Musimy sobie powiedzieć, że sadownicy często do kosztów produkcji nie wliczają kosztów które powinny być wliczone tj. założenie i likwidacja plantacji, utrzymanie plantacji w latach nieproduktywnych (pierwsze 2-4 lata) itd. Tych kosztów jest bardzo dużo.
Jeśli przetwórcy nie zaczną rozmawiać z sadownikami i wspólnie nie ustalą sprawiedliwych reguł współpracy, to w ciągu kilku lat może się okazać że produkcja bardzo spadnie w Polsce. Większość zakładów jest w rękach zagranicznych, ale przecież zarządzane są przez Polaków - powinni oni pomyśleć o tym, że jeśli w Polsce nie będzie wystarczającej ilości owoców, to te firmy pobudują zakłady w innych krajach a te zakłady zostaną zamknięte i pracownicy zwolnieni. Bardzo ważna jest rola państwa w ustabilizowaniu cen, ale mam wrażenie że na przestrzeni ostatnich 30 lat rządzący albo nie widzieli problemu, albo nie mieli pomysłu jak go rozwiązać, albo robili to bardzo nieudolnie.
Sadownicy mają problem nie tylko z cenami, ale też z pracownikami do zbioru owoców. Pan zbiera wiśnie kombajnem - czy to jest rozwiązanie obu problemów?
W moim przekonaniu zbiór maszynowy wiśni jest jedynie słusznym kierunkiem. Nie jest on tak tani jak się może wydawać ze względu na koszt i utrzymanie kombajnów do zbioru ale jest on niższy do zbioru ręcznego. Dlatego uważam, że jest tylko kwestią czasu gdy żaden kilogram nie będzie zbierany do przetwórstwa ręcznie - tak jak to jest obecnie z porzeczką. Po pierwsze zabraknie ludzi do prac sezonowych, po drugie tylko większe gospodarstwa będą miały rację bytu ponieważ w nich koszt jednostkowy na hektar jest niższy, a po trzecie wiśnia zbierana mechanicznie jest dość dobrej jakości - często nie odbiega od jakości wiśni zrywanych ręcznie. Ale zakłady przetwórcze chcąc pozyskiwać owoce w atrakcyjnych dla siebie cenach będą musiały zejść z oczekiwań w stosunku do jakości.
Należy Pan do Krajowego Stowarzyszenia Producentów Wiśni - dlaczego zdecydował się Pan na przynależność do tej organizacji? Wielu sadowników, ogrodników i rolników w ogóle nie wierzy w sens zrzeszania się…
Jestem osobą otwartą na wiedzę, nowe możliwości oraz rozwój. Uważam, że jednoczenie się jest jedyną szansą na to, by głos sadowników był słyszany. Dzięki stowarzyszeniu nasz przedstawiciel może dzielić się z rządzącymi naszymi problemami i proponować rozwiązania. To czy są one brane pod uwagę to już druga strona medalu.
W sadownictwie jest wiele problemów, nie tylko związanych z pracownikami i cenami płodów rolnych. Coraz bardziej widoczne są zmiany klimatu - grad wielkości piłek do tenisa czy trąby powietrzne to zjawiska, o których słyszało się tylko w przekazach z odległych zakątków globu, teraz sami jesteśmy świadkami takich zdarzeń. Kolejny problem to coraz mniejsza dostępność środków ochrony roślin.
Świetnym przykładem na współdziałanie są producenci trzody chlewnej z Danii: w jednym stowarzyszeniu są producenci trzody i ich zakłady przetwórcze. To pozwala na utrzymanie dochodowości w nawet mniejszych gospodarstwach.
Moim marzeniem jest albo ustalenie optymalnych dla każdej strony zasady współpracy (sadownik - przetwórca) lub pobudowanie przez sadowników własnych zakładów, w których to sadownicy mieliby swoje udziały i nawet przy mniej opłacalnych cenach otrzymywaliby dywidendę z zysków wypracowanych przez zakłady.
Dziękuję za rozmowę!
Nie przegap najważniejszych wiadomości
Komentarze