×

Subskrybuj newsletter
sadyogrody.pl

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Podaj poprawny adres e-mail
  • Musisz zaznaczyć to pole

Marazm w sadownictwie. "Każdy narzeka a nikt nie chce powalczyć o swoje"

Autor: Albert Katana 22 grudnia 2022 15:36

Marazm w sadownictwie. "Każdy narzeka a nikt nie chce powalczyć o swoje" Coraz więcej problemów w branży sadowniczej/ fot. shutterstock

We Francji nie ma nadprodukcji - 20 lat temu produkowali 2,5 mln ton jabłka a teraz 1,5 mln. A u nas 20 lat temu było 2,5 mln, a teraz 4,5 - 5 mln. Rynki zbytu się kurczą, a my sadzimy coraz więcej - mówi w wywiadzie dla sadyogrody.pl Krzysztof Cybulak, sadownik spod Opola Lubelskiego, wiceprezes Związku Sadowników RP.

Porządni sadownicy mają nie tylko sady, mają też całą potrzebną infrastrukturę - przede wszystkim chłodnie, ale też maszyny, urządzenia… Po co sadownikowi pusta chłodnia?

A po co im sad, gdy mają 70 lat i nie mają następców? Jeszcze 8-10 lat temu, gdyby wystawił przy drodze tabliczkę z ogłoszeniem “sprzedam sad”, to nie wisiałaby ona nawet przez minutę; teraz w każdej wsi, i u nas w Lubelskiem, i w Grójeckiem, jest po kilka takich tabliczek, nie tylko z ofertą sprzedaży sadu, ale nawet całego gospodarstwa, i nikt się tym nie interesuje. Dzieje się u nas to, co od lat jest w Holandii: średni wiek gospodarza to 67 lat i żadnych następców. Nie tylko zresztą w Holandii - mój kolega był we Francji, zwiedzali sady i winnice w dolinie Rodanu; winnice jeszcze jako tako sobie radzą, ale sady… Piękny sad, gęsto nasadzone drzewa, bambusy, rusztowania - i chwasty na wysokość drzew, zardzewiała brama, kłódka, przez ostatnich kilka lat nikt tam nie zaglądał. Pytali, co się stało? Nie było komu sprzedać, więc właściciele po prostu porzucili sad i wyjechali za chlebem.

Nadprodukcja jabłek w Polsce

A we Francji nie ma nadprodukcji - 20 lat temu produkowali 2,5 mln ton jabłka a teraz 1,5 mln. A u nas 20 lat temu było 2,5 mln, a teraz 4,5 - 5 mln. Rynki zbytu się kurczą, a my sadzimy coraz więcej.

Nie mają nadprodukcji więc dlaczego porzucają sady?

Bo zżerają ich koszty: za sam zbiór płacą 12 - 15 euro za godzinę, a pracowników i tak brakuje. Do tego dochodzą też inne koszty, jak i u nas. To jest problem całej Europy - ani ja ani nikt z moich znajomych nie miał pełnej obsady, każdy miał ¾, ⅔ , połowę zespołu. Nam brakowało 5 osób dlatego zbiory przedłużyły się do połowy listopada. Nikt nie ma wszystkich jabłek zebranych w odpowiednim terminie; jabłka są przejrzałe, w chłodniach dziwnie się zachowują, etylen wydziela się szybko i trzeba będzie je szybko sprzedać i podejrzewam, że na wiosnę jabłka nie będzie, a to, które będzie, będzie bardzo drogie.

Zobacz także: Dotacje do karczowania sadów - pomogą rozwiązać problemy branży?

Dr Krzysztof Rutkowski uważa, że kierowanie do sprzedaży jabłek przejrzałych lub niedojrzałych wpływa zdecydowanie negatywnie na poziom konsumpcji krajowej. Pan Witold Boguta uważa, że receptą na problemy polskiego sadownictwa byłaby silniejsza integracja środowiska w grupach producenckich a nawet konsorcjach grup. Co Pan sądzi o tych opiniach?

Przede wszystkim chory jest system dystrybucji jabłka - jabłko z lubelskiego trafia do centrum dystrybucji w centrum Polski a potem po 3 tygodniach wraca na Lubelszczyznę. Dlaczego nie jest tak, że jabłka od grupy z Lubelskiego trafiają od razu do marketów w lubelskim?

Sprzedaż jabłek do sieci handlowych

Sieci handlowe mają bardzo duży wpływ na to, jakie jabłko jest sprzedawane; to ich decyzje powodują, że w marketach są jabłka złej jakości sprzedawane w skrzyniach. Bywałem w wielu sortowniach grup i widziałem piękne jabłka pięknie zapakowane - nie wiem, gdzie się one podziewają.

Możliwe, że przesadziliśmy w przechowalnictwie - 20 lat temu przyjeżdżali do nas sadownicy z Zachodu i chwalili nasze jabłka za to, że są lepsze od ich jabłek - teraz nasze jabłka są takie same jak te z Zachodu. I to jest wina sieci, bo one chcą, żeby jabłko przede wszystkim było trwałe. A moim zdaniem jeśli jabłko jest w kontrolowanej atmosferze, to przed wyjęciem owoców powinno się komorę rozgazować, zrobić parę stopni więcej, żeby skrobia w jabłku zaczęła działać i zaczekać ze sprzedażą parę dni, a nie jak teraz, sprzedawać od razu po wyjęciu, niedojrzałe.
Sieci widzą, że nie mamy gdzie sprzedać i wykorzystują nas do cna. Najlepiej chciałyby, żeby jabłko przez cały rok było w jednej cenie, pal licho koszty producentów. A jeszcze do tego promocje - czyli tak naprawdę obniżanie ceny. To jest promocja? Tak się promuje towar, przez obniżanie ceny?

Sieci nie są od utrzymywania sadowników. Gdyby po drugiej stronie był silny partner do rozmów, musiałyby negocjować cenę - o tym mówi pan Boguta.

Oczywiście, dobrze pan Boguta mówi, tylko że od ładnych kilku lat jest szefem Krajowego Związku Grup Producentów i jakoś nie widzę, żeby w Związku coś się działo w tym temacie, nawet nie ma o tym rozmów. Moim zdaniem przedstawiciele grup i dostawcy powinni usiąść przy jednym stole i porozmawiać o tym, jak ucywilizować handel. Bo jak to jest, że mamy inflację, wszystko drożeje o kilkadziesiąt procent, a jabłko nie drożeje? Nabiał, mąka, olej, kiełbasa - ale nie jabłko.

Tak, powinniśmy się zorganizować, wyjść jednym frontem do sieci - ale wszyscy się boją. My jako Związek zorganizowaliśmy w tym roku blokadę centrum dystrybucji Biedronki w Parzniewie i nie było tam wielu osób, a ci co byli bali się, żeby przypadkiem jakiś prezes nie rozpoznał ich i nie wyrzucił z listy dostawców. A przecież my chcieliśmy rozmów, nie blokowaliśmy z powodu “widzimisię”, tylko mieliśmy świeże wyliczenia kosztów naszej produkcji, które zrobił dr Paszko z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. Wg tych wyliczeń nasze koszty przy 60 tonach owoców w tym 5 ton przemysłu, na podstawie cen środków produkcji i pracy z ubiegłego roku wynosiły 1,20 zł. za kilogram; w tym roku to podobno 1,67 zł. Tymczasem sprzedajemy po 80 groszy, czasem złotówkę. Wie pan, czym skończyły się rozmowy? Szefostwo Biedronki powiedziało, że oni mają swoje wyliczenia, i tyle.

Gdyby tak powiedzieli Francuzom czy Belgom, od razu mieliby centra dystrybucji poblokowane. A blokada centrum dystrybucji to dla sieci handlowej koszmar, bo oni mają wyliczone kiedy wyjedzie każdy produkt, jak się to zablokuje na kilka godzin to przez tydzień nie wyjdą z tego.

Nie wiem, co się stało z polskimi sadownikami: panuje kompletny marazm, każdy tylko narzeka, ale nikt nie chce powalczyć o swoje.

Dotyczy to wszystkich sadowników niezależnie od wieku? Może młodzi mają więcej chęci walki o swoją przyszłość?

Problem w tym, że tych młodych nie ma wielu. Sadownicy nie mają następców. Mają po 50 hektarów sadu, po 8 traktorów, chłodnie na 5 tys. ton, wille, wszystko wykostkowane - i ich dzieci widząc, że ojciec męczy się z tym wszystkim od wielu lat nie chcą zająć się sadownictwem; wolą iść do miasta i wziąć jakąkolwiek robotę: mieć wolne weekendy, urlopy, i spokój.

Są już takie sady w naszych okolicach, gdzie nikt nie zagląda - jabłka dojrzewają, spadają i nikt ich nie zbiera, niezależnie od ceny przemysłu. Właściciele mają po 70 lat, ich dzieci powyjeżdżały do miast i nie są zainteresowane sadami.
W szkołach i na uczelniach rolniczych teraz jest tylko garstka ludzi - za moich czasów było po 100 osób na roku, teraz po kilkanaście. Na wschodniej ścianie zostało jedno technikum rolnicze.

Mój syn skończył studia i zaczyna przejmować gospodarstwo, ma jeszcze entuzjazm i werwę, ale jeśli sytuacja nie zmieni się w ciągu następnych 3 lat, to zrezygnuje. Bo można powiedzieć - przeczekajmy, sytuacja się wyklaruje, zostaną najsilniejsi, tylko że nawet najsilniejsi nie przetrwają 10 lat.

Nie jest Pan optymistą?

Nie.

Dziękuję za rozmowę

Podobał się artykuł? Podziel się!

Nie przegap najważniejszych wiadomości

Sady Ogrody - Google News Obserwuj nas w Google News

WIĘCEJ NA TEMAT

OWOCE

BĄDŹ NA BIEŻĄCO

POLECAMY CZASOPISMA

WYSZUKIWARKI