
Za kilka sezonów nasze jabłka będą trafiały na najniższą półkę sklepową w sklepach zachodniej Europy, albo do najtańszych na świecie krajów. Oznacza to, że jeśli nic nie zmienimy, to nadal będziemy uzyskiwać najniższe w Europie ceny za jabłka - mówi w rozmowie z serwisem www.sadyogrody.pl Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP.
Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników przyznaje, że obecna sytuacja to wciąż skutki zamkniętego rynku rosyjskiego. - Od 2014 roku udało nam się co prawda szturmem zdobyć dla polskich jabłek Egipt i otworzyć przyczółki eksportowe w kilku innych krajach, ale wszystkie one nawet razem wzięte nie są w stanie zrekompensować efektów embarga. Rosja jest nadal największym importerem jabłek na świecie i nic tego w najbliższym czasie nie zmieni. Zbiega się to rzeczywiście z wciąż rosnącą produkcją i tego akurat nie zatrzymał nawet rosyjski zakaz - przyznaje.
- Mamy ogromne ilości jabłek średniej jakości i niestety w większości odmian niepasujących do innych, zwłaszcza daleko położonych rynków. Spożycie krajowe spada, co jest niestety trwałym trendem, a za granicę wysyłamy za mało. Pamiętajmy, że chcąc racjonalnie zagospodarować nasze owoce musimy wyeksportować około dwa razy więcej owoców niż sami zjadamy w Polsce. Z tych m.in. powodów okresową nadpodaż wykorzystują przetwórnie i sieci handlowe. Presja sprzedaży ze strony sadowników, przy jednoczesnym zbyt małym eksporcie oznacza drastyczny spadek cen. To stało się w drugiej połowie września i w październiku - tłumaczy Maliszewski.
Jego zdaniem aby "uzdrowić" polskie sadownictwo trzeba działać wielotorowo. - Przede wszystkim musimy zmodernizować nasze sady pod względem odmianowym. Na świecie handluje się głównie trzema odmianami: Galą, Golden Deliciousem i Red Deliciousem, no może jeszcze niektórymi Jonagoldami. Inne odmiany mają charakter lokalny. W naszym przypadku oznacza to, że np. Szampion, Ligol, Alwa, Lobo, Gloster mogą się w zasadzie sprzedać tylko w Polsce. A mamy ich najwięcej. Kluczem jest wiec na pewno inny dobór odmian i poprawa jakości - przyznaje.
- W Europie Zachodniej sadzi się obecnie najwięcej odmian klubowych, do których nie mamy w zasadzie dostępu, a uważam, że za kilka lat, to one będą miały dominujące znaczenie. We włoskim Tyrolu 80 % nowych sadów jest zakładane z „klubówek”, w Niemczech ponad 50 %. Oznacza to, że za kilka sezonów nasze jabłka będą trafiały na najniższą półkę sklepową w sklepach zachodniej Europy, albo do najtańszych na świecie krajów. Oznacza to, że jeśli nic nie zmienimy, to nadal będziemy uzyskiwać najniższe w Europie ceny za jabłka - komentuje Maliszewski.
I dodaje, że w zestawieniu z rosnącymi kosztami produkcji, daje to pewność, że nasze problemy będą rosły, a nie malały. - W relacjach z przetwórniami jedynym wyjściem są wieloletnie umowy kontraktacyjne, których niestety nie chcą ani sadownicy, ani zakłady, ani rząd. Tak więc dobre ceny pojawią się raz na kilka lat, wtedy, kiedy zmarznie u nas, albo w połowie świata - podsumowuje prezes Związku Sadowników RP.
Druga część wypowiedzi Mirosława Maliszewskiego wkrótce na łamach portalu www.sadyogrody.pl!
Nie przegap najważniejszych wiadomości
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
CHF
4,75 -0,53%
GBP
5,38 0,35%
USD
4,41 -0,16%
ON
7,01 -9 gr
LPG
3,16 -2 gr