
Nasadzenia wzrastają, ale wydajność z hektara orzechów to 3-5 ton, więc nowe nasadzenia nie destabilizują rynku tak, jak to się dzieje z jabłkami, gdzie wydajność to 60-70 ton. Trzeba 20 hektarów orzechów by osiągnąć taki plon, więc przy tych kosztach ziemi jakie są teraz nie grozi nam gwałtowny wzrost produkcji - mówi Robert Bokwa, właściciel Gospodarstwa Sadowniczego Hanat.
“Perspektywa produkcji orzecha włoskiego jest nieograniczona” - mówił Pan w wywiadzie dla naszego portalu 4 lata temu. Chodziło oczywiście o małą podaż i wysokie ceny zbytu. Czy dziś wciąż jest to opłacalna uprawa? Bo borówka amerykańska też jeszcze niedawno się opłacała…
Za niską cenę sprzedawane są orzechy tzw. przydomowe, z drzew nieszczepionych, które trudno wyłuskać ze skorupy. W roku urodzajnym, jak obecny, te orzechy sprzedawane są w skorupach za 1,50 zł/ 2 zł, potem są myte, suszone. Tych przydomowych plantacji jest sporo, trzeba przyznać.
Nie ma problemu ze sprzedażą wysokiej jakości orzecha włoskiego na łuskanie - najniższa cena orzecha łuskanego to 18 zł, a odmiany szlachetne kosztują ponad 25 zł.
Nasadzenia wzrastają, ale wydajność z hektara orzechów to 3-5 ton, więc nowe nasadzenia nie destabilizują rynku tak, jak to się dzieje z jabłkami, gdzie wydajność to 60-70 ton. Trzeba 20 hektarów orzechów by osiągnąć taki plon, więc przy tych kosztach ziemi jakie są teraz nie grozi nam gwałtowny wzrost produkcji.
Powstają oczywiście nowe plantacje, głównie orzecha laskowego pod mechaniczny zbiór, ale także nowe nasadzenia orzecha włoskiego są już przeznaczone pod mechaniczny zbiór.
Ale generalnie sytuacja w orzechu się nie zmienia.
Zmienia się na pewno klimat. Klimat Lubelszczyzny był zawsze bardzo przyjazny uprawie wszelkich owoców, w tym orzechów - jak to wygląda obecnie? Nie przeszkadzają nawalne deszcze, susze, grady?
Orzechy to owoce południowe więc ocieplenie klimatu im sprzyja. Natomiast takie niekorzystne zjawiska zawsze były, i dziś też są, ale to się dzieje “punktowo”. Wie pan, dziennikarz potrzebuje sensacji więc pisze o zniszczeniach, ale jak pan się wczyta w szczegóły to się okazuje, że nawałnica przeszła pasem 300 metrowym na długości 3 km… Także owszem, klęski się zdarzają, poszkodowani są, ale to nie jest nigdy biblijny potop.
Większym problemem są susze, na słabszych ziemiach będą odczuwalne, ale rozwiązaniem są oczywiście nawodnienia - stosują je w uprawach orzecha Włosi.
Orzechy włoskie to nie są już te potężne drzewa sięgające korzeniami kilka metrów w głąb ziemi...
W nowoczesnych nasadzeniach sadzi się 200 szczepionych drzew na hektar w rozstawie 7x7. Wysokość drzewa to max 9 metrów. Tylko takie plantacje mają perspektywy, bo czasy “jakoś to będzie” już się skończyły.
Zdaje sobie z tego sprawę coraz więcej sadowników, coraz głośniej odzywają się wezwania do zjednoczenia się w grupy, konsorcja. Ale producenci orzechów są trochę na uboczu tej dyskusji. Czy Zrzeszenie Producentów Orzechów i Sadzonek Leszczyny, którego jest Pan wiceprezesem, działa wystarczająco prężnie, by zadbać o interesy swoich członków?
Najpierw plantatorzy muszą mieć chęć przystępowania do Zrzeszenia. A każdy mówi - no niech działają, niech zrobią. Jak się pytam - dlaczego nie wstępujesz do Zrzeszenia? - to każdy się ogląda na drugiego.
Oczekują, że będzie się działać, ale gdy mówię, żeby się opodatkować na rzecz tej działalności, żeby były pieniądze na działalność to nie ma chętnych. Nie mamy chętnych do współpracy, każdy podejrzewa, że na współpracy straci. Jeśli np. mam zamówienie na tira czereśni, nie ma gdzie dokupić czereśni - zadzwonię do kogoś to od razu słyszę: “aha, drożeje… a ile ty będziesz z tego miał?” Tej niechęci do współpracy się nie przeskoczy. Musi się zmienić pokolenie, żeby wspólne działanie zaczęło się na serio.
Jak postrzegacie działania w ramach CORE TEAM zainicjowane przez Krajowy Związek Grup Producentów Owoców i Warzyw?
Każde takie działanie ma wartość i należy tylko chwalić tego, komu chce się to robić. Bo ja wiem jak wygląda praca z ludźmi - będą każdą opcję brali pod uwagę, tylko nie tą, którą pan proponuje. Czasem sobie myślę, że sadownictwo w Polsce musi upaść do dna, żeby ludzie się otrząsnęli. Nadzieja jest w młodych.
Ten moment może przyjść wcześniej niż myślimy - mamy kroczący Europejski Zielony Ład, którego wielu plantatorów się boi. Czy ta, ideologiczna w sumie, koncepcja rozwoju rolnictwa jest zagrożeniem dla uprawy orzecha włoskiego?
Rozumiem tę koncepcję, jak najbardziej jestem za. Ale tego nie można zrobić z dnia na dzień, o ile w ogóle można zrobić z całym rolnictwem. Orzechów włoskich i laskowych już teraz nie ma praktycznie czym pryskać. Owszem, tu nie ma konieczności stosowania tylu środków co np. w jabłoniach, ale jednak pryskać trzeba. Stosujemy nawozy grzybobójcze, jakieś inne sposoby, ale plon spada - przy lekkim ograniczeniu środków u mnie plon zmniejszył się o ¼.
W końcu zabraknie nam żywności i będziemy importować. Bo zakazuje nam się środków chemicznych, ale nie zakazuje się importu z krajów, gdzie środki chemiczne są stosowane bez ograniczeń. W Chile, w Kazachstanie, na całym świecie powstają potężne plantacje orzecha - tam Zielony Ład nie sięga. Możliwe, że sami się “zarżniemy”. Jeśli u nas upadnie rolnictwo, to nie odbuduje się go w kilka lat. Wystarczy popatrzeć co dzieje się z firmami, które produkcję półproduktów przeniosły do Azji a przez pandemię nie mogły dostać towaru - nie uruchomią znów produkcji w Europie z dnia na dzień.
W rozmowie, którą przeprowadziłem w roku 2019 (https://www.sadyogrody.pl/prawo_i_dotacje/104/dominacja_przetworcow_trwa_rozmowa_z_witoldem_boguta_prezesem_kzgpoiw,19110.html) pan Witold Boguta postawił tezę, że to wielki kapitał, globalne koncerny z branży spożywczej decydują o tym, gdzie jest produkowana żywność. Cytuję: “swoją rolę odgrywają tu również globalne koncerny, które, podobnie jak w Polsce, prowadzą swoją grę w skali Europy i świata. Potrafią np. niszczyć produkcję włoską, gdy w Hiszpanii są w stanie kupić nieco taniej. Gdy realia produkcji powodują, że w danym kraju dany produkt w danym roku musi być droższy, koncerny nie kupują go, lecz kupują podobny tam, gdzie akurat jest tańszy. W ten sposób koncerny chcą zapewne doprowadzić do sytuacji, w której to one będą decydować, gdzie będzie produkowany dany produkt. I tam będą powstawały wielkie kompleksy upraw, a gdzie indziej te uprawy będą stawały się niedochodowe” .
Czy to możliwe, że te koncerny stoją również za Europejskim Zielonym Ładem?
Pamiętam stare wypowiedzi pana Boguty, on już 10 lat temu przewidywał sytuację, którą mamy dziś. Wszyscy się na to obruszali, ale stało się zgodnie z przewidywaniami.
To normalne, nie ma się czemu dziwić. Wielkie koncerny nie prowadzą działalności charytatywnej tylko kierują się swoim interesem. Nie oglądają się na innych, ja to rozumiem, tylko po prostu nie można im na to pozwolić, i tyle.
Dziękuję za rozmowę!
Nie przegap najważniejszych wiadomości
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
CHF
4,75 -0,53%
GBP
5,38 0,35%
USD
4,41 -0,16%
ON
7,01 -9 gr
LPG
3,16 -2 gr