Zarząd TRSK przyjął, że tegoroczne zbiory wyniosą 4,17 mln ton. - Ileż było przez te liczby szumu, ile kłamliwych oskarżeń, że zawyżyliśmy szacunki itd. Zupełnie bez potrzeby, bo każdy sadownik w Polsce dobrze wie i to w każdym rejonie kraju, że jabłek w tym sezonie jest dużo więcej niż w roku ubiegłym. A ile było w roku ubiegłym? Na pewno więcej niż przewidywane 3,4 mln ton, bo do tej pory jabłka z ubiegłego sezonu zalegają w chłodniach. U nas też. Jak pozwoliłem sobie publicznie wyjawić pod koniec lutego br, że jabłek mamy wszędzie tak dużo, że nie zdołamy ich sprzedać do sierpnia, to dostałem tyle przykrych opinii, że przestałem się na ten temat wypowiadać - tłumaczy Zbigniew Chołyk.
Rozmówca uważa, że w ubiegłym sezonie mocno niedoszacowaliśmy wielkości naszych zbiorów podobnie jak w roku bieżącym. - Może i nie zbierzemy rekordowych 5 mln ton ale 4,5 mln ton będzie na pewno. Niestety przekazywanie takich danych jest przez większą część sadowników uznawane za delikatnie mówiąc "nie patriotyczne". A ja uważam, że popełniamy wielki błąd ukrywając te dane, bo musimy w końcu zrozumieć, że mamy w Polsce olbrzymią nadprodukcję jabłek - podreśla.
Ograniczenie produkcji jabłek w Polsce
- Zapowiada się, że jak nie zostaną podjęte drastyczne być może działania ograniczające produkcję jabłek w Polsce, to będziemy wszyscy wegetować jeszcze długie lata. A jakie to działania? Bardzo proste. Na przykład natychmiastowe wycofanie się z dotacji nad nowymi nasadzeniami a dotowanie karczowania starych niewydajnych sadów. To byłby jakiś hamulec w niekontrolowanych nowych nasadzeniach - tłumaczy prezes Stryjno-Sad.
Jak mówi, lepiej byłoby w ten sposób zadziałać niż ciągle dopłacać choćby właśnie na rozwój młodych gospodarstw, rozbudzając w tych ambitnych, pracowitych, młodych ludziach apetyty na ułożenie sobie dobrego życia w branży sadowniczej. - Stale zwiększając produkcję nigdy do tego dobrobytu nie dojdziemy. Tyle tylko, że nikt nie powie tego głośno, bo to jest mocno niepolityczne. A więc po pierwsze - zmniejszenie produkcji jabłek w Polsce. Drugie, to jakość. Ale o tym już pisać się nie da - dodaje.
Brak zorganizowania producentów
- Produkujemy w Polsce (wyjmując z tego zestawienia może 10 - 20% produkcji) najgorsze jakościowo jabłka w Europie i zdecydowanie najtańsze. A trzecia przyczyna, dla której jest tak źle (moim zdaniem ) to brak zorganizowania się producentów. W normalnym kraju kilku przedstawicieli dużych organizacji producenckich dyskutuje z największymi sieciami o sytuacji na rynku owoców, o planowanych zbiorach i sposobie zwiększenia sprzedaży. A u nas? A u nas pod "Biedronką" (nie wiedzieć czemu zawsze i tylko pod Biedronką) protestują sadownicy, którzy nie mają pojęcia o handlu z tą siecią, o cenach jakie ta sieć oferuje itd. a zdecydowana większość sadowników w Polsce myśli tylko o cenie... przemysłu. Przecież jabłka przemysłowe, to dla normalnych sadowników na całym świecie, odpad produkcyjny. To tak jakby dla zakładów produkujących meble najważniejszą sprawą była cena trocin albo wiórów po produkcyjnych - podkreśla Chołyk.
Dodaje, że kiedyś z wielką uwagą i zaangażowaniem śledził różne portale sadownicze w internecie a teraz po prostu tego nie robi, bo nie da się większości komentarzy czytać.
- Zawsze byłem optymistą i wierzyłem, że uda się naszej branży odnieść sukces. Jest to na pewno możliwe ale musimy bardzo dużo zmienić w swoim sposobie działania i przede wszystkim się zjednoczyć. A to czytając ostatnie medialne doniesienia z naszego podwórka wydaje się wręcz niemożliwe. I to najbardziej mnie boli. Zupełnie się poróżniliśmy zamiast łączyć. Dlaczego? - zastanawia się Zbigniew Chołyk.
Nie przegap najważniejszych wiadomości
Komentarze