Z mechanizmem pomocowym skierowanym od Komisji Europejskiej wiązano wiele nadziei. W pierwszym roku po wprowadzeniu embarga nie było powodów do niezadowolenia. Jednak i sytuacja na rynku jabłek była inna. Duża część sadowników zdecydowała się na sprzedaż jabłek zaraz po zbiorach, co w konsekwencji doprowadziło do małych zapasów, wysokiego popytu i równie wysokich cen.
W tym roku sytuacja sprzed roku raczej się nie powtórzy. Zarówno wysokie zapasy, jak i słaba dynamika eksportu nie sprzyja wzrostom cen. Na krajowym rynku również nie widać popytu, co w opinii wielu ekspertów związane jest z bezpłatną dystrybucją owoców, która często pozostawia wiele do życzenia. Mechanizm ten, niestety ma wiele wad. Jednak patrząc na obecnie poziomy cenowe proponowane przez eksporterów, te za wycofanie owoców wydają się być całkiem atrakcyjne.
Eksporterzy skarżą się, że na dzień dzisiejszy popyt krajowy w większości firm spadł poniżej połowy tego co w normalnych sezonach. Według nich, jednoznacznie widać, że jest oddziaływanie między spadkiem popytu krajowego i darmowym rozdawnictwem.
Wycofanie jabłek z pewnością zdestabilizowało rynek wewnętrzny. Takie działania miałyby większy sens, gdyby ten produkt poszedł na rynki zewnętrze, bądź został zutylizowany. Jednak obecnie mechanizm wycofania jabłek jest jedyną szansą na otrzymanie godziwego wynagrodzenia za owoce.
Jak informuje Agencja Rynku Rolnego, producenci, którzy złożyli do Agencji Rynku Rolnego powiadomienia realizują wycofania na bezpłatną dystrybucję. W skali kraju wycofania na bezpłatna dystrybucję zostały zrealizowane w około 60 proc. (203 320 tys. ton – głównie jabłka), w ramach dostępnego dla Polski limitu na wszystkie grupy produktów, zgodnie z RDK_1369/2015.