
Niemieckich sadowników martwi konkurencja z zagranicy, szczególnie z Polski – pisze dziennik „FAZ”.
Konkurencja z Polski. - Właśnie to martwi sadowników – pisze dziennik, cytując jednego z nich. Klaus Strodel w czwartym pokoleniu prowadzi gospodarstwo sadownicze nad Jeziorem Bodeńskim, w największym regionie uprawy jabłek w Niemczech.
Niemcy – mówi rolnik – są tylko w około 30 procentach samowystarczalne pod względem owoców i warzyw. Około 70 procent pochodzi z importu; głównie z Polski, która jest największym producentem jabłek w Europie.
- Owoce, które wcześniej trafiały do Rosji i Ukrainy, teraz trafiają na rynek niemiecki po dumpingowych cenach – skarży się sadownik. To jeden z powodów, dla których coraz więcej sadowników rezygnuje z uprawy – stwierdza Klaus Strodel.
Sadownik wskazuje, że konkurencji z zagranicy nie obowiązują te same standardy, co rolników w Niemczech. Chodzi m.in. o ostrożne stosowanie środków ochrony roślin. - Mamy najostrzejsze wymagania, dlatego produkujemy najlepsze jabłka, które w związku z tym muszą być nieco droższe - mówi dziennikowi "FAZ".
"Samochód z Japonii, który trafia na rynek w Niemczech, musi spełniać niemieckie normy. W przypadku żywności nie ma znaku jakości, a politycy nie widzą potrzeby działania" - pisze niemiecki dziennik.
Nie przegap najważniejszych wiadomości
CHF
4,75 -0,26%
GBP
5,34 -0,10%
USD
4,35 -0,51%
ON
6,81 -20 gr
LPG
3,12 -4 gr