- Jeszcze przed wprowadzeniem embarga, wraz z organizacjami branżowymi, wiedząc że Rosja jest coraz bardziej kapryśna, wspólnie zdobywaliśmy przyczółki na kolejnych rynkach. Rosja dawała nam sygnały od dawna, że jest rynkiem niestabilnym. Dlatego my wcześniej myśleliśmy o konieczności pozyskiwania nowych rynków taki jak: chiński, arabski czy indyjski - mówił podczas konferencji Żółcik.
I przyznaje, że Unia Owocowa wcześniej zajęła się analizą tych rynków i promocją owoców na nich.
- Uważamy, że nadal istnieją spore perspektywy ulokowania naszych jabłek na tych rynkach ale ważne jest spełnianie oczekiwanych standardów. Członkowie Stowarzyszenia Polskich Dystrybutorów Owoców i Warzyw „Unia Owocowa” dzięki ciężkiej pracy i determinacji istotnie przyczynili się do podpisania protokołu określającego warunki eksportu jabłek z Polski do Chin oraz do dopuszczenia świeżych, polskich jabłek do eksportu na rynek chiński. Chińczycy widzą w nas potencjał. Jest to ogromny nasz sukces i świadczy o ogromnym zaufaniu, jakim zostaliśmy obdarzeni. W międzyczasie zanim udało się otworzyć Chiny, przyjechała do nas delegacja z Wietnamu, która w bardzo szybkim czasie otworzyła drzwi do polskiego eksportu jabłek – tłumaczył Prezes.
Według niego, to co staje się dodatkowym wyzwaniem, to coraz niższy dozwolony poziom pozostałości środków ochrony roślin m. in. w sieciach supermarketów. Niemieckie sieci dopuszczają maksymalnie 4 substancje ochrony roślin w jabłkach. A i ta ilość w przyszłości ma się jeszcze zmniejszyć. - Na świecie coraz bardziej widoczny jest trend z coraz niższym dopuszczalnym poziomem pozostałości środków ochrony roślin. Aby nadal pozostać cenionym liderem w branży nie mamy wyjścia, musimy sprostać tym wymaganiom - zaznaczał ekspert.
Zdaniem Waldemara Żółcika powinniśmy kupować wyłącznie legalne środki ochrony roślin, zarejestrowane w Polsce i posiadające polską etykietę, które poddawane są restrykcyjnym badaniom.
- Wówczas nasze plony będą bezpieczne a my zachowamy dotacje oraz certyfikaty. Musimy być świadomi, że nie znamy prawdziwego składu środków ochrony roślin pozyskiwanych z nielegalnych źródeł. Bardzo często występują w nich substancje zakazane! Musimy uważnie czytać etykietę każdego produktu, która określa m.in. uprawy, terminy, dawki, w jakich dany preparat można stosować. Nie aplikujmy preparatów niedopuszczonych w danej grupie gatunkowej. Powinniśmy certyfikować swoje gospodarstwo (m.in. Integrowana Produkcja, GlobalG.A.P.). Certyfikacja nie pozwoli na jego podważanie przez innych. Słuchajmy doradców i firm doradczych, korzystajmy z materiałów szkoleniowych zamieszczanych w serwisach internetowych oraz w prasie branżowej. Wspólnie piętnujmy stosowanie niedozwolonych środków ochrony roślin – jeżeli rynek zamknie się na polskie jabłka, stracimy na tym wszyscy - alarmował Żółcik.
Jego zdaniem każdy powinien się sam zastanowić, w którym kierunku chce poprowadzić swoją produkcję i gospodarstwo. - Przecież nikt z nas nie chce kupować, jeść ale i produkować żywności, która nie jest bezpieczna. Nasze jabłka są różne: małe, duże, żółte, zielone, ładniejsze i brzydsze, ale jedno jest niepodważalne - muszą być zdrowe. To powinien nasz być wspólny cel – zapewniał Waldemar Żółcik.