- Z drugiej strony dostawy bardzo mocno opóźniają się. Często zdarzają się przesunięcia o dwa, trzy miesiące. Później zaś okazuje się, że przyjeżdża zdecydowanie mniej niż wstępnie dostawcy nam potwierdzali. Są grupy środków z którymi nie ma problemów z dostępnością natomiast niestety w większości przypadków są problemy z dostawami na czas albo po prostu z ilościami – tłumaczy rozmówca.

W wielu wypadkach dosyć mocno przesunęły się dostawy środków ochrony roślin ze względu na pandemię. Niektóre magazyny w Polsce były przez tydzień albo dwa zupełnie zamknięte przez to, że nie miał kto obsługiwać tych magazynów przez koronawirusa. - To bardzo mocno odbiło się na dostawach. W chwili obecnej wiele osób z Ukrainy – kierowcy, pracownicy obsługujący magazyny – pojechało walczyć o swój kraj i mimo tego, że towar jest w Polsce to nie ma kto go załadować, przygotować do wysyłki i przewieźć. To też ogromny problem – komentuje Olszewski.

Problemy z dostępnością środków ochrony roślin 

Rozmówca przyznaje, że są duże problemy z dostępnością glifosatu. - Jego ceny w chwili obecnej są niemal czterokrotnie wyższe niż w roku ubiegłym. Cały czas jest problem z dostępnością kaptanów. Ditianon również jest limitowanym produktem. Nie ma również odpowiedniej ilości środków opartych o pirymetanil. Grupa SDHI – Fontelis, Signum czy Bellis są w chwili obecnej niemal nieosiągalne. W tym segmencie jedynie Sercadis jest nieco lepiej dostępne natomiast pozostałych produktów jest jak na lekarstwo – dodaje.

Bardzo trudno jest powiedzieć jak sytuacja będzie się kształtowała wiosną, kiedy sezon ochrony będzie w pełni. - Jesteśmy w pewien sposób zabezpieczeni, mamy złożone zamówienia i wydaje nam się że wszystko dojedzie. Natomiast zdarzają się takie przypadki, że produkt z różnych przyczyn nie pojawia się, przyjeżdża później lub w ostatniej chwili okazuje się, że jest 10-20 proc. droższy niż zakładaliśmy – przyznaje Tomasz Olszewski.

Wzrost kosztów 

Mówiąc o sytuacji na rynku środków ochrony roślin ważny jest również kurs euro i dolara. - Wiele produktów na rynku polskim mamy z importu równoległego i są przede wszystkim kupowane i rozliczane w obcej walucie. W chwili obecnej importy równoległe stają się mniej atrakcyjne ponieważ nie ma różnic cenowych. Z drugiej strony koncerny zapowiadają podwyżki cen ze względu na kurs euro. Mówi się o podwyżkach rzędu nawet 5-10 proc. Ceny w najbliższym czasie z pewnością wzrosną – mówi rozmówca.

Rosną również koszty transportu, które mają wpływ na ceny zarówno u dostawców, jak i dystrybutorów czy sklepach. - Wiemy też, że koszty przesyłek u operatorów na rynku wzrosły o 70-80 proc. Niestety to wszystko odbije się na cenie środków ochrony roślin. Tak naprawdę w najbliższym czasie możemy się spodziewać tylko jednego – problemów z dostępnością i wyższych cen – tłumaczy Olszewski.

Rolnictwo a produkcja owoców i warzyw

- Mówiąc o sytuacji na rynku środków ochrony roślin trzeba popatrzeć na różne segmenty upraw. Widzimy co się dzieje z cenami płodów rolnych, z cenami pszenicy, rzepaku, kukurydzy. Rosja i Ukraina biorąc pod uwagę światowy rynek produkowały około 70 proc. oleju słonecznikowego, 29 proc. pszenicy, kilkanaście procent kukurydzy. Tak naprawdę wojna na Ukrainie od razu spowodowała wzrost cen produktów rolnych. Producenci to widza dlatego inwestują w swoje uprawy i będą chcieli osiągnąć jak najlepsze wyniki. Natomiast zgoła inna sytuacja jest w segmencie sadowniczym. Producenci malin są w dobrej sytuacji bo widać, że kondycja gospodarstw które mają te uprawy wygląda bardzo dobrze. Natomiast producenci jabłek znajdują się pod ścianą. Ceny jabłek konsumpcyjnych zamiast rosnąć to spadają, mamy więcej towaru jak rok temu, mniej sprzedajemy. Właśnie dlatego producenci bardzo ostrożnie podchodzą do inwestowania w segmencie sadowniczym. Kupują przede wszystkim rozwiązania na ten okres do kwitnienia, a potem mówią, że zobaczą jaka będzie sytuacja, czy zostanie coś po przymrozkach – przyznaje ekspert.

W przypadku warzyw jest różnie w zależności od uprawy. - W przypadku kapusty cena jest dobra więc producenci chętnie inwestują. Jeśli chodzi o inne uprawy zwłaszcza korzeniowe widoczny jest delikatny odwrót. Duże gospodarstwa warzywnicze zastanawiają się nad uprawami rolnymi, głównie nad kukurydzą – dodaje.

Produkty biologiczne od ProCam 

ProCam rozwija ofertę produktów biologicznych. - Bardzo mocno w tym kierunku rozwijamy się już od kilku lat. Jednym z takich produktów jest Azotopower który pomaga wiązać azot z powietrza. W chwili obecnej ceny nawozów zwłaszcza azotowych są bardzo wysokie, a wręcz ich nie ma dlatego takie produkty jak Azotopower cieszą się dużą popularnością. Na hektarze jesteśmy w stanie pozyskać od 25 do 50 kg azotu dzięki bakteriom. Przekładając to na ceny nawozów są to duże oszczędności. Mamy też rozwiązania biologiczne które zmniejszają żerowanie szkodników na uprawach warzyw, uprawach sadowniczych i rolniczych. Jest to produkt DeliaStop, który działa w pewnym stopniu jak replement  jeśli chodzi o śmietkę kapuściana. Dobre wyniki mamy w uprawach rzepaku, gdzie produkt można stosować łącznie z zabiegami herbicydowymi po siewie rzepaku – mówi Tomasz Olszewski.

W segmencie preparatów działających na odporność roślin na patogeny ProCam ma całą seria produktów GARD przeznaczona do upraw zarówno jagodowych, jabłoni czy też upraw warzyw. - Bardzo mocno rozwija nam się od kilku lat produkt Siltac czyli pomilery silikonowe do zwalczania drobnych szkodników. Produkt rozkłada się pod wpływem wilgoci. Środek nie posiada typowej substancji aktywnej. Po zastosowaniu praktycznie nie jest wykrywalny, a jego skuteczność w wielu gatunkach jest zdecydowanie wyższa od olejów parafinowych. Rośnie zainteresowanie rozwiązaniami biologiczymi – podsumowuje ekspert